PTTK AE / relacje 1998 - 2003 / Grossglockner 1999

Grossglockner (3987 m n. p. m.)
listopad 1999
Uczestnicy: Maciek Kania, Jarek Sadowski, Bartek Szeliga, Rafał Sieradzki, Staszek Wójtowicz

Wyprawa od samego początku naznaczona była pechem. Pojechaliśmy wypożyczonym gratem, który zepsuł się już w Chyżnem, a potem jeszcze parę razy. Do tego doszły kłopoty ze słowackimi celnikami. Straciliśmy sporo czasu i do Heiligenblut, z którego wychodziliśmy na Glockner dojechaliśmy późną nocą. Maszerowaliśmy do godziny drugiej nad ranem i noc spędziliśmy już powyżej 2000 m - w wysokogórskiej sezonowej stajni, na zamarzniętych (na szczęście!) odchodach.
Następnego dnia pogoda była sprzyjająca. Jednak żebro, którym początkowo mieliśmy zdobywać szczyt okazało się zbyt trudne do przejścia z ciężkimi plecakami i wybraliśmy inną drogę. Kolejnego dnia, po biwaku na półce skalnej, postanowiliśmy iść szlakiem letnim, wychodzącym na szeroką przełęcz, skąd granią wchodzi się już na wierzchołek.
Szlak do przełęczy przechodził jednak przez rozległe, strome pole śnieżne. Po wejściu na pole i długim marszu w głębokim śniegu poczuliśmy nagle spore tąpnięcie - no i powoli wycofaliśmy się do najbliższego żebra skalnego. Nie uśmiechał się nam zjazd z lawiną do samej doliny, zwłaszcza że pole śnieżne znajdowało się ponad sporej wysokości lodospadem.
Niestety pozostał nam już tylko jeden dzień i nie mogliśmy spróbować kolejnej drogi na szczyt. Po noclegu na lodowcu rozpoczęliśmy powrót do samochodu żegnani przez psującą się pogodę.
W drodze powrotnej także nie obeszło się bez przygód na granicach i z naszym psującym się wrakiem. Ale nie było tak źle. Choć nie zdobyliśmy szczytu, to pochodziliśmy sobie po szczeliniastym lodowcu, biwakowaliśmy na grani, na lodowcu i w stajni dla owiec, pochodziliśmy po górach dniem i nocą... - same przygody w pięknej zimowej scenerii niezmąconej przez żadne ślady bytności ludzi. A może właśnie z powodu tego pecha będzie to wyprawa, którą najchętniej będziemy wspominać, z bezpiecznej odległości biura PTKK AE.

Praktyczne wskazówki
W lecie Glockner jest górą obleganą. Można na niego wychodzić z miejscowości Kals (od pd.) i Heiligenblut (od pn. wsch). Leniwi i bogaci mogą dojechać płatną drogą pod sam Glockner (do schroniska Franz Josef Haus - 2400 m.nmp.). Droga ta czynna jest tylko w lecie. Wszędzie pełno schronisk, ale drogie, jak to na zachodzie. Wyjście na Glockner ze schroniska Franza Josefa zajmuje ok 7- 9 godzin, w zależności od kolejek pod szczytem. Na przełęczy pod Glocknerem (stąd jeszcze ok. 2 godziny) jest jeszcze jedno schronisko.
Ponieważ idzie się po lodowcu przydatne są raki i czekan. Szlak jest ubezpieczony, ale na lodowcu przyda się lina.
Już w jesieni wszyscy wynoszą się z Glocknera i okolic. Człowieka można spotkać dopiero hen na dole, w Heiligenblut. Ale Glockner w zimie do łatwych gór nie należy.

Bartek Szeliga


aktualizacja: 27.03.2006
Koło PTTK nr 7 przy Akademii Ekonomicznej w Krakowie,
Oddział Akademicki w Krakowie