|
||||||
INFORMACJE OGÓLNE Pireneje
to wysokie góry (do 3404 m npm) o charakterze alpejskim, rozciągające
się na granicy hiszpańsko-francuskiej od Atlantyku po Morze Śródziemne.
W ich środku leży malutkie państewko Andora, które jest strefą bezcłową.
Po Pirenejach najłatwiej wędrować w miesiącach letnich, kiedy prawie nie
ma już śniegu, niepotrzebne więc są raki i czekan a temperatury w nocy
raczej nie spadają poniżej zera. Godną polecenia wyprawą jest trawers
całych Pirenejów, od morza do morza, który w zależności od kondycji turysty
może zająć 30-50 dni. Gdy ktoś nie ma aż tyle czasu i siły może zaplanować
wyprawę, wybierając najciekawsze zakątki tych pięknych gór. W Pirenejach
generalnie nie ma dużo turystów. Jest kilka szczytów obleganych, zwłaszcza
w miesiącach wakacyjnych, jak Pico de Aneto, Monte Perdido, Posets, ale
najczęściej można na nie wejść mniej uczęszczaną drogą (jak zrobiłem to
ja na Pico de Aneto) lub wybrać inne, równie ciekawe góry ( np. Andora).
Infrastruktura górska jest rozwinięta bardzo dobrze. Istnieje dużo schronisk,
bądź niedrogich (nocleg + śniadanie = ok.30 zł), bądź bezpłatnych, samoobsługowych.
W wyższych partiach gór można znaleźć schrony a na całym obszarze Pirenejów
hiszpańskich, z pewnymi ograniczeniami w Parkach Narodowych, można bezpłatnie
rozbijać namioty i biwakować. Pewnym problemem, zwłaszcza dla przyzwyczajonych
do świetnie oznakowanych tras Polaków, mogą być pirenejskie szlaki. Są
one znaczone rzadko i dość niedbale, często więc trzeba polegać na mapie
i kompasie. Utrudniony jest również dojazd do miejscowości, z których
zaczyna się podejścia w góry. Najczęściej dojeżdżają tam jeden lub dwa
autobusy dziennie. W GÓRACH Andora
nie należy do Unii Europejskiej, wjeżdżając więc do niej jesteśmy zmuszeni
zatrzymać się na granicy i okazać paszport. Samo państwo składa się z
miasta Andora la Valla i kilku wiosek i jest usytuowane w górskich dolinach.
Ponieważ doliny te są dość wąskie a domy buduje się wysoko, Andora wygląda
bardzo malowniczo. Następnym szczytem, który odwiedziłem, tym razem samotnie, była najwyższa góra Pirenejów Pico de Aneto o wysokości 3404m npm. Wszystkie trasy na ten wierzchołek zaczynają się w wiosce Benasque. Najpierw kilka kilometrów w górę trzeba się przespacerować asfaltem, potem bitą drogą, by w końcu skręcić w dolinę Cregüeni. Jest to piękna i mało popularna trasa, dlatego warto ją polecić osobom, które nie lubią ulicznego tłumu. W pierwszy dzień udało mi się jeszcze dojść do Lago de Cregüenia, które jest największym jeziorem w Pirenejach. Otoczone jest trzytysięcznymi szczytami, spośród których wyróżniają się pionowe ściany Maladety i Pico Maldito (Przeklęty Szczyt). W malowniczym miejscu nad brzegiem, pod wiszącą skałą znalazłem sobie idealne miejsce na nocleg i położyłem się spać. Rano wyszedłem na przełęcz Collado de Creguënia, gdzie zostawiłem plecak i zdobyłem "na lekko" swój pierwszy trzytysięcznik w Hiszpanii - Pico de Aragüells(3037). Po lewej ręce miałem piękną grań, wiodącą na Maldito. Kusiła, ale samotne przejście bez sprzętu byłoby ciężkie. Z przełęczy zszedłem do Ibones de Coronas i minąwszy dwa namioty ze śpiącymi turystami, skierowałem się na lodowiec. Konieczne okazało się założenie raków. Po krótkiej, ale stromej wspinaczce wydostałem się na grań prowadzącą na najwyższy szczyt Pirenejów. Gdy wychyliłem głowę znad skalnej ścianki, która wyprowadziła mnie na grzbiet, przeżyłem konsternację. Do tej pory przez półtora dnia samotnej wędrówki spotkałem dwoję ludzi (plus ci śpiący w namiotach). Teraz moim oczom ukazał się sznureczek kilkudziesięciu lub nawet kilku setek turystów na całym wschodnim stoku wiodącym na Aneto. Bardzo zróżnicowane to było towarzystwo. Przede mną szły dwie nastolatki w butach "tenisówkopodobnych", natomiast za mną grupa "alpinistów", w rakach, związanych liną i prowadzonych przez przewodnika. Ot niepotrzebne popadanie w skrajności. By wejść na właściwy wierzchołek trzeba jeszcze było prześlizgnąć się przez wąską, stromą, kilkudziesięciometrową grań, na co nie wszyscy potrafili się już zdobyć. Ponieważ na szczycie panował wielki ścisk, nie zabawiłem tam zbyt długo, tym bardziej, że wiało przeraźliwie. Zszedłem drogą, którą gnało całe to mrowisko, po drodze wychodząc jeszcze, nie niepokojony przez nikogo, na Pico de Coronas (3293). Rozpościerały się stamtąd piękne widoki na Aneto i okalające go doliny. Potem zejście do Benasque, które jest starą średniowieczną wioską i zasługuje na zwiedzenie i tak skończyła się moja podróż w najwyższe partie Pirenejów. Ostatnim
szczytem, na który udało nam się wyjść w Pirenejach było Monte Perdido
(Zagubiona Góra -3355m npm). Wejście zaczyna się najczęściej z wioski
Torla. Pierwszy, mniej ciekawy etap wycieczki można pokonać autobusem
(ale tylko w wakacje). Z parkingu wchodzimy w piękną dolinę Ordesy, przypominającą
kanion, gdzie mieści się jeden z trzech hiszpańskich Parków Narodowych
w Pirenejach. Wybraliśmy drogę przez Senda de Cazadores (Ścieżka Myśliwych),
co pozwoliło nam uniknąć tłumów turystów i wycieczek podążających dnem
doliny. Nasza droga wspina się najpierw bardzo stromo na zbocza wąwozu
(około 900 metrów różnicy wysokości), a potem biegnie wzdłuż prawie poziomej
ścieżki, nad doliną. |
||||||
|