20.
04 o godz. 3. 35 miałem pociąg do Muszyny. O godz. 10 byłem na miejscu.
Zacząłem od znalezienia Szkoły w której będziemy nocować. Przy okazji
poznałem dyrektora, który nam załatwił nocleg w tej szkole. Był bardzo
miły i sympatyczny. Po prostu równiacha. Potem ruszyłem na szlak. Celem
moim była Muszynka. Idąc żółtym szlakiem podziwiałem superowe widoczki
Beskidu Niskiego. Doszedłem do granicy szlakiem żółtym konnym i idąc czerwonym
szlakiem słowackim i starym odkrytym przez mnie szlakiem żółtym, ktory
obecnie odszedł troszke wcześniej doszełem do Wojkowej, straszna dziura.
Jedna cerkiew i pare chałup. Ale jak sie okazało jak na tamte warunki
to był Big Town. Z Wojkowej postanowiłem pojsc żółtym szlakiem granica
do Muszynki lecz nie udało mi sie to poniewaz na niego nie trafiłem. Wiec
postanowiłem idąc z mapą i kompasem obejść górki które ida równolegle
do owego granicznego szlaku. Było super. Zabawa na całego. Szukanie mniej
wiecej drogi, potoków rzeby sie zorientowac gdzie soie jest i wkońcu gdzie
sie wyjdzie ze szlaku. Zdobyłem Pustą 822m Bereścioe 869m i Wysokie Bereście
894m. To wsio bez szlaku więc trasa nie była łatwa. Po jakimś czasie usłyszałem
jakieś odłosy samochodów więc rychło zeszłem do drogi. Tam spotkałem parke,
która ładowała dzielnie do Cinquecento kamienie na murek. Powiedzieli
mi, że niedaleko stąd jest pole biwakowe, gdzie można się przespać, ognisko
zapalić itp. Szczęśliwy udałem sie w tym kierunku. I rzeczywiście po niedługim
czasie dotarłem do tegoż miejsca. Rozłożyłem się z namiotem i przystąpiłem
do konsumpcji kolacji. Koło 21 położyłem się spać z braku lepszych zajęć.
O godz. 24.30 podjechała straż graniczna, sprawdziła me dokumenty, pogadaliśmy
troche o moich planach na następny dzień i odjechali sobie. Następnego
dnia ruszyłem w strone Tylicza poszukac miejsca naszego drugiego noclegu.
Szkoła, którą teraz rozbudowywują wygladała imponująco jak na taką miejscowość.
Potem droga asfaltową ruszyłem w stronę Mochnaczki Niżnej. Trasę przebyłem
pieszo oraz na przyczepie ciagnika marki Ursus. Z Mochnaczki ruszyłem
szlakiem Architektuty Drewnianej, choć nie wiem skąd ta nazwa. Droga była
fajna. Cały czas wsród lasu, z daleka od "cywilizacji". Gdy
wyszedłem z lasu oczom moim ukazał sie piekny i wielki szczyt Lackowej
997m. Ja jednak zeszłem do wsi Izby, gdzie sie troszkę posiliłem w "sklepie
dobrze zaopatrzonym" i ruszyłem w strone Bielicznej. Gdy dotarłem
do tej WIOCHY okazało sie, że składa się ona z Cerkwi i szałasu dla turystow.
Nic innego tam nie było. Dalej drogą bitą dotarłem do granicznego szlaku
zielono-czerwonego i nim bardzo ostrym ale krótkim podejściem wyszedłem
pod szczyt Ostrego Wierchu. Z niego zielonym szlakiem zeszłem do Wysowej
i z tamtąd kilkoma środkami lokomocji dotarłem do Krakowa. Bylo superowo
i dziko. Pozdawiam i zapraszam w Beskid Niski.
Zizi
|